Klimontów. Rynek
powrótLokalne centrum handlu i wymiany opinii.
Stary Rynek
Ksiądz Wawrzyniec Kukliński w swojej książce z 1911 r. tak opisywał klimontowski rynek:
Rynek kwadratowy, dotąd jeszcze nie brukowany, na nim największe błoto, w którem po uszy uwalane konie i bydło chłopskie podczas jarmarku, na przemian budzą śmiech i politowanie patrzących. Cały zaś ruch jarmarczny koncentruje się na wysoko wzniesionych chodnikach, ale i na tych w porach wilgotnych błoto nie do przebycia.
Gdyby przynajmniej każdy właściciel z przed swego domu zgarnął błoto z chodnika i wywoził za miasto, możnaby suchą nogą przechodzić, ale, niestety, niema nikogo, coby tego pilnował, i tylko operacya letniego słońca, lub silne mrozy zimowe, utrzymują w porządku klimontowskie chodniki.
Gdy stopy ludzkie brodzą po błocie rynkowem, oczy znowu mimo woli błąkają się po odrapanych domach z balkonami, na których porozwieszane bety żydowskie o rozmaitych kolorach, zdają się imitować dywany, wywieszone na przyjęcie jakiegoś znacznego magieta.
Wykończenia tego obrazu dopełniają kozy, krowy i ryjące stworzenia, które bez żadnej kontroli, samopas, włóczą się po rynku w największej zgodzie z jarmarkowiczami, powiększając wrzask i hałas jarmarczny.
Fotografia z książki Eugeniusza Niebelskiego "W dobrach Ossolińskich"