Władysław Broniewski w Klimontowie

powrót

Słowo o przyjaźni z kobietą w tle

Będzie to opowieść, która zainspirowana została zdjęciem przedstawiającym Władysława Broniewskiego nieopodal kolegiaty pod wezwaniem świętego Józefa. Jakie były okoliczności wizyt poety w Klimontowie? Jaką rolę w jego życiu odegrał Bruno Jasieński? Na te i inne pytania odpowie niniejszy artykuł. A tłem całej gawędy będzie wielka heroina polskich artystów, uwodzicielska i tajemnicza pani Bela.



Heroina artystów


Pani Bela
Pani Bela

Pani Bela

Bela była muzą i obiektem fascynacji erotycznej całej plejady pisarzy, malarzy i poetów dwudziestolecia międzywojennego. Podobno żaden mężczyzna nie mógł przejść obok niej obojętnie. Co ciekawe nie była wcale kobietą o zniewalającej urodzie. Na zdjęciach nie zachwyca. Najwidoczniej klisza aparatu fotograficznego była niedostatecznie czuła aby oddać jej niezwykłą energię uwodzicielki i kusicielki zarazem. Pochodziła z bardzo bogatego żydowskiego domu. Jej ojciec był przemysłowcem nie szczędzącym pieniędzy na edukację córki. Wyniki zabiegów pedagogicznych okazały się jednak opłakane. Przynajmniej dla najbliższej rodziny, która w rozpaczy przyglądała się jak Bela przeistacza się w jedną z największych skandalistek w historii polskiej literatury. I to nie za sprawą pióra. Książki zaczęła pisać znacznie później. Była pierwowzorem bohaterki w przynajmniej kilkunastu powieściach. I to zazwyczaj dużego kalibru. Wystarczy tylko wspomnieć słynne „Pożegnanie jesieni” Stanisława Ignacego Witkiewicza. Tam Bela po pierwszym mężu Hertz przeistoczyła się w demoniczną perską księżniczką Helę Bertz.

Zobaczyła rzecz niewiarygodną: goły zad Anastazego myśliciela i opadające spodnie od fioletowej piżamy (nie zdążył zdjąć jej w zapale), a na lewo trochę skręconą głowę Heli z rozwichrzonymi lokami i dwie gołe jej nogi rozwalone w dzikim bezwstydzie. Widziała, jak nogi te kurczyły się od nieznośnej rozkoszy i widok ten przeszył ją okropnym, ostrym, nie znanym dotąd bólem. 1

Dodajmy, że scenę tę oglądała zaledwie przed paroma godzinami poślubiona żona Anastazego w dziewiczości swej niewinna Zosia Osłabędzka. Po opublikowaniu książki wybuchł skandal. Bela była zachwycona a jej rodzina popadła w czarną rozpacz.



Bo to się zwykle tak zaczyna...


Bruno Jasieński

Bruno Jasieński

Nim gwiazda Beli rozświetliła salony literackie Warszawy zauważył ją na jednym ze swoich poetyckich recitali Bruno Jasieński, wyborowy skandalista i autor prowokacyjnych wierszy ocierających się niejednokrotnie o pornografię. Poeta, który potrafił wypełnić po brzegi kilkutysięczną sale warszawskiej filharmonii i tłumy słuchaczy doprowadzić do ataku apopleksji. Gwizdy, krzyki i jaja rzucane na estradę. To nie był wydelikatniony literat z binoklami na nosie, który w półmroku świec w kameralnym gronie przy akompaniamencie fortepianu recytuje swoje śpiewnie ugładzone strofy. To był człowiek o nieprawdopodobnej sile przekazu. Poetycki zawadiaka i chuligan. Można go był albo kochać albo nienawidzić. Bela go pokochała, publiczność i recenzenci znienawidzili. O ich ognistym romansie wspominała przy różnych okazjach córka Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Kira:

Dość niezwykłe wersy w rodzaju: Ja jestem małym lift - boyem w domu pąsowej księżniczki… przesłane wraz z pocałunkami pięknej Beli Hertz. A potem płynące potokiem gniewne słowa, ciągle w tym samym kierunku: „Belu, ty syta burżujko...” 2

Jasieński był nie tylko ekscentrycznym poetą ale również niezwykle przystojnym mężczyzną robiącym na kobietach oszałamiające wrażenie. To właśnie dla niego Bela odstąpiła do swojej miłosnej filozofii, którą tak trafnie opisał Zbigniew Uniłowski w głośnej książce „Wspólny pokój”. Na jej stronicach wcieliła się w postać uwodzicielskiej panny Leopard. Zaznaczmy tylko, że Bruno był od Beli młodszy o całe cztery lata...

- Czy oddasz mi się? - Tak fizycznie? Nie, nigdy. Nie mogłabym, nie potrafię. Mam przyjaciela, z którym to robię, wiesz, takiego specjalnego. Kochany mój, jesteś dla mnie za młody, ja lubię tylko starszych mężczyzn. Z tobą mogę tylko mówić o naszej miłości, pławić się w niej wewnętrznie. Rozkoszować się tkliwymi słowami, które będziesz dla mnie wymyślał. Te sprawy płciowe są takie wstrętne, my jesteśmy za czyści na to, niechaj każde z nas załatwia to na uboczu. Tak, mój jedyny. 3

Zaledwie po kilku miesiącach znajomości Bela najzwyczajniej poecie się znudziła. Bojąc się, że zakochana w nim do obłędu kobieta wywoła kolejny skandal Jasieński postanowił znaleźć jej zastępczego adoratora. A trzeba dodać, że była ona już wtedy żoną dobrze zapowiadającego się socjologa, który podobno doskonale władał bronią. Na frontach I Wojny Światowej wielu naukowców miało okazje nauczyć się celnie strzelać. Wybór padł na Władysława Broniewskiego studenta wydziały filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. W aranżacji spotkania pomogli przyjaciele Jasieńskiego. Była to decyzja trafna bo Bela najwyraźniej zapałała do przyszłego barda rewolucji gorącym uczuciem. A może namaściła go na poetę? Wcześniej Broniewski wierszy nie pisał a przynajmniej ich nie publikował. Cały jednak w tym ambaras żeby dwoje chciało naraz. Broniewski w stosunku do kobiet czuł jeszcze wtedy przede wszystkim zawstydzenie i zakłopotanie. Podobno na widok ładnych dziewcząt tylko się rumienił. W jego pamiętniku możemy odnaleźć ślad tej znajomości.

Pani Bela starała się ze mną flirtować, ja jednak tego starannie unikałem – raz dla tego, że nie miałem do niej najmniejszego pociągu, a po drugie, że wytworzyłoby to zupełnie fałszywą sytuację. Tak więc, pozostając nieczułym, nie przestawałem być pod pewnymi względami interesującym. Pożyczała mi książki i jej to zawdzięczam przeczytanie „Żywych kamieni” Berenta, „Cyganerii” Murgera, „Kwiatków św. Franciszka z Asyżu (dziwna to dość lektura – ma widocznie p. Bela jakieś mistyczne skłonności) i „But w butonierce” Jasieńskiego. Pomimo wielkiej erudycji i wysokiej inteligencji jest to jednak zwyczajna, płytka kobieta. Przed tygodniem wyjechała do męża do Wiednia. Dziś odpisałem na przysłaną mi stamtąd kartkę. 4

Wkrótce Broniewski i Jasieński poznali się osobiście. I obaj byli satelitami krążącymi wokół Beli aż do chwili jej niespodziewanego wyjazdu do Francji.

Przeraźliwie gwizdała lokomotywa… para przysłoniła wszystko – i dworzec, i odprowadzających mnie obu przyjaciół. Poprzez tę gęstą kotarę słyszałam wciąż głos Władka Broniewskiego: - Uszy do góry, Bela. - A nie daj się – wtórował mu Bruno Jasieński. – Trzymaj się! Do zobaczenia. 5

W Paryżu wszystko zdarzyć się może


Wkrótce w ślad za Belą do Paryża pojechał Jasieński ze swoją prześliczną żoną, córką lwowskiego restauratora, Klarą Arem. W stolicy imperialistycznego świata nie wiodło mu się najlepiej. Przymierał głodem i radykalizował swoje poglądy polityczne. Utrzymywał się pracując jako dziennikarz. Jasieńskiemu marzyła się sława a nie chałturzenie. W trzeciorzędnym hoteliku pisał poemat o upiornym wodzu rabacji galicyjskiej Jakubie Szeli. Miała to być twórczy dialog ze słynnym „Turoniem” Stefana Żeromskiego. W skrytości ducha liczył, że utwór ten otworzy mu drzwi do salonów literackich. Bardzo się jednak pomylił. Krytyka nie zapomniała mu młodzieńczych wygłupów i chuliganerii poetyckiej. Poemat przywitała drwinami. Niestety również Broniewski poddał się presji ogółu. Jego recenzja była niezwykle ostra co Jasieńskiemu musiało sprawić wielką przykrość.

Nieznośna jest maniera Jasieńskiego polegająca na wykuwaniu rymów łącznych, brzmiących dziko i trudnych do wymówienia... 6

Broniewski miał niechętny stosunek do poezji awangardowej. A poza tym wszystkim apoteoza Szeli dla człowieka zakochanego w poezji romantycznej była czymś w zupełności nie do przyjęcia. Jasieński stworzył legendę bojownika sprawy chłopskiej całkowicie ignorując fakty historyczne. Gdy emocje opadły i krytycy mogli pochylić się nad teksem nie czyniąc już żadnych odniesień personalnych okazało się, że poemat sięga pułapu arcydzieła i jest niezwykle udanym powiązaniem pieśni ludowej z nowoczesnymi tendencjami poetyckimi. W czasie pobytu Jasieńskiego w Paryżu Broniewski utrzymywał z nim kontakt korespondencyjny. Autor „Dymów nad miastem” pragnął wystawić w teatrze słynne „Germinal” Emila Zoli. Jasieński wcielił się w role jego agenta i zabiegał o uzyskanie zgody na adaptacje książki. Nie było to zadanie łatwe. W jednym z listów do Broniewskiego pisał:

Związek tutejszych autorów dramatycznych, za pośrednictwem którego można taką autoryzacje, jedynie uzyskać, ponieważ rodzina Zoli sama takimi sprawami się nie zhamuje, jest rozgoryczony smutnym doświadczeniem poprzednich interesów z Polską i stawia warunki moim zdaniem nie możliwe do przyjęcia. Porozumieli się w tej sprawie z rodziną i oświadczyli mi, że nie opuszczą ani grosza. Załączam wam kartkę, na której wynotowali swoje warunki... 7

Całe przedsięwzięcie spaliło na panewce i Broniewski ostatecznie nie zaistniał jako człowiek teatru z wielką korzyścią dla polskiej poezji. Jasieński doczekał się uznania. Światowy rozgłos przyniosła mu prozatorska wizja zagłady Paryża i wybuchu światowej rewolucji proletariackiej. Przetłumaczona na kilkanaście języków książka „Pelę Paryż” stała się punktem zwrotnym w jego karierze. W kwietniu 1929 r. za twórczość literacką i działalność polityczną został wydalony z granic Francji I to był jego początek końca.



W ojczyźnie światowej rewolucji


Obawiając się w Polsce represji Jasieński wybrał za swoją nową Ojczyznę ZSRR. W Leningradzie a później Moskwie witały go tłumy. Przyjął go na audiencji Stalin. Został wybrany do zarządu głównego Związku Pisarzy Radzieckich. „Palę Paryż” wzbudziło bardzo duże zainteresowanie wśród czytelników radzieckich i doczekało się w krótkim czasie kilku wydań. Jasieński wspinał się bardzo konsekwentnie na szczyty popularności. Niestety reakcja polskich komunistów była w stosunku do niego bardzo krytyczna. Szczególnie tych mieszkających już w ZSRR. Zaczęły się ataki prasowe i żonglowanie inwektywami. Jasieński nazywany był „salonowym komunistą”, któremu bardzo daleko jest do rzeczywistych problemów ludzi pracy. Oczywiście na dnie tych wszystkich napaści odnaleźć możemy bez trudu zwykłą zazdrość i zawiść środowiskową. Jasieński coraz lepiej czuł się wśród szanujących go za talent Rosjan niż wśród wyszydzających za futurystyczną przeszłość Polaków. W końcu decydował się na tragiczny krok. „Od dzisiaj będę tworzyć w języku, w którym mówił Lenin”. Przeniósł się na „dach świata” do dalekiego Tadżykistanu znajdującego się nieopodal granicy z Indiami i zaczął pisać książkę o budowie wielkiego kanału nawadniającego pustynie. W pierwszych miesiącach 1934 roku na tourne po Kraju Rad przyjechał najwybitniejszy polski poeta rewolucyjny Władysław Broniewski. Nie widzieli się przez dziewięć lat. W Moskwie spotkali się tylko raz i to przy okazji oficjalnego powitania. Na prywatną rozmowę nie było czasu. Program pobytu Broniewskiego w ZSRR był bardzo napięty. Musiał przecież w krótkim czasie zwiedzić fabryki, huty, kopalnie i wielkie budowy komunizmu. Sowieci jak nikt inny dbali o propagandę. Zachował się z tego okresu bardzo ciekawy list. Jasieński pisał:

Drogi Władku! Nie wiem, czy się zobaczymy przed Twoim wyjazdem. Ja przyjadę z Tadżykistanu dopiero w pierwszej dekadzie maja. Bardzo żałuję, że nie udało nam się ani razu przyzwoicie pogadać. Może zatrzymasz się dłużej niż zamierzałeś w ZSRR, w takim razie zobaczymy się jeszcze i nagadamy. Gdybyś wyjechał przed moim przyjazdem, mam do ciebie jedna prośbę. Gdy będziesz w Warszawie zajdź do „Roju” i przejrzyj maszynopis pierwszej części mojej powieści „Człowiek zmienia skórę”. Przeglądałem ją przed wyjazdem na łap cap i mogłem przeoczyć pewne usterki językowe. Zwłaszcza tu i ówdzie mogły się wkraść jakieś mimowolne rusycyzmy. Nie chciałbym w tej dziedzinie dawać warszawskim krytykom niepotrzebnego żeru. Bardzo Ci będę wdzięczny, jeżeli przejrzysz i skorygujesz dostrzeżone chwasty językowe. 8
Koperta listu Jasieńskiego do Broniewskiego

Koperta listu Jasieńskiego do Broniewskiego


Broniewski przystąpił do korekty. I gdy wszystko było już gotowe niespodziewane ukazało się wydanie nieautoryzowane pierwszego tomu powieści. Przekładu z języka rosyjskiego w sposób mało udolny (zdaniem Jasieńskiego) dokonał tajemniczy osobnik kryjący się pod pseudonimem Arno Lorie. Pomimo to książka momentalnie znikła z półek. Wybuchł skandal. Po tym incydencie wydawnictwo „Rój” wycofało się z wydania książki. Polski rękopis z korektą Broniewskiego wkrótce zaginął. Książka jako przekład z rosyjskiego ukazała się w Polsce dopiero w 1962 r. Zacytowany tu list jest ważnym dowodem na to, że twórczość Jasieńskiego w ZSRR, przynajmniej do połowy lat 30 miała jeszcze charakter dwujęzyczny. Pisarz cały czas nosił w sobie ambicje zaistnienia na polskim rynku wydawniczym. Niestety z różnych przyczyn to mu się nie udawało.



Ziemia świętokrzyska z kieliszkiem czystej w tle


W Jędrzejowie mieszkała daleka krewna matki Broniewskiego. Poeta zaprzyjaźnił się z jej synem Tadeuszem Przypkowskim. Był to człowiek niezwykle interesujący. Historyk sztuki, bibliofil, współpracownik legendarnego prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Do historii przeszedł jako światowej sławy projektant zegarów słonecznych. W latach sześćdziesiątych założył w Jędrzejowie słynne muzeum zegarów. To właśnie on był przewodnikiem Broniewskiego po ziemi świętokrzyskiej. O ich przyjaźni niech świadczy choćby rękopis poematu „Wisła” z piękną dedykacją: „Tadeuszowi Przypkowskiemu z całopolskim sercem W. Broniewski”, który znajduje się w Muzeum w Jędrzejowie.

Gdy objeżdżaliśmy wolno rynek w Chęcinach (obwodnicy jeszcze nie było). Broniewski nagle kazał kierowcy się zatrzymać. – Muszę po papierosy... Wyskoczył i zniknął w drzwiach baru. Zanim wygramoliliśmy się z tylnego siedzenia i weszli tam za nim, już w zasadzie było po wszystkim. Zobaczyliśmy jak stojący przy kontuarze wypija ostatni łyk prosto z butelki. Zadowolony odstawił ją, całkiem pustą i przekąsił kiszonym ogórkiem wyciągniętym z ogromnego słoja stojącego na ladzie. W kącie kilku bywalców tego lokalu przyglądało się w osłupieniu znad swoich kufli i usłyszałem, jak jeden z nich się odezwał: - Ale ten pan pazerny na wódkę! 9
Władysław Broniewski w Klimontowie
Władysław Broniewski w Klimontowie

Władysław Broniewski
w Klimontowie

Gdy przyjechali do Klimontowa incydent się powtórzył. Niestety nie wiemy, w którym miejscu poeta raczył się alkoholem. Czy była to nieistniejąca już „Nikisiołka”, której tradycja spożywania trunków wysokoprocentowych była szczególnie bogata? Do Jędrzejowa poeta wracał w stanie całkowitego upojenia. Z wizyty Broniewskiego w Klimontowie ocalało tylko jedno jedyne zdjęcie, którego autorem jest najprawdopodobniej właśnie Tadeusz Przypkowski. Stojąc na tle klimontowskiej fary Broniewski wzrok skierowany ma na budynek banku spółdzielczego, w którym przed laty mieszkał Jasieński. Czy pomyślał wtedy o uwodzicielskiej Beli, która stała się pierwszym ogniwem ich długoletniej znajomości?



Finał


Jasieński rozstrzelany został w Moskwie 17 września 1938 r. Dokładnie rok później Armia Czerwona przekroczyła granice Rzeczypospolitej odbierając jej suwerenność na długie dziesięciolecia. Broniewski w trakcie kampanii wrześniowej znalazł się we Lwowie. Został tam aresztowany przez NKWD i przewieziony do Moskwy do tego samego więzienia, w którym przed kilku laty przebywał Jasieński. Miał jednak więcej od niego szczęścia i uniknął plutonu egzekucyjnego. ZSRR opuścił z armią generała Andersa. Pod koniec życia popadł w alkoholizm. Stał się wrakiem człowieka. Zamilkł jako poeta. Przeżywał rozczarowanie socjalistyczną rzeczywistością. Ideały jego młodości w Polsce Ludowej przybierały formy karykaturalne. Do tego śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach ukochanej córki Anki przepełniła czarę goryczy. Odchodził jako człowiek przegrany i nie pogodzony ze światem. Romantyczny komunista, który do końca czuł i myślał po Polsku. Zmarł w Warszawie w 1962 r. Zwyciężyła jego poezja. Po tylu odmianach czasu i przewartościowaniach historii przynajmniej kilkanaście jego wierszy oparło się niszczącej próbie upływających lat znajdując sobie trwałe miejsce w skarbnicy polszczyzny. Po procesie dekomunizacji Broniewski dalej pozostał patronem wielu szkół i ulic. Jego biografii nie dało się sprowadzić wyłącznie do komunistycznego wyznania wiary. Ciekawostką jest fakt, że wnuczkiem poety jest Wojciech Pijanowski autor niezliczonej ilości teleturniejów telewizyjnych ze słynnym „Kołem fortuny” na czele. Bela będąc z pochodzenia Żydówką ukrywała się przez całą okupację. W 1945 r. jako oficer I Armii Wojska polskiego brała udział w szturmie Berlina. Po wyzwoleniu przez pewien okres pracowała w Milicji Obywatelskiej poszukując na ziemiach odzyskanych skradzionych przez hitlerowców eksponatów muzealnych. To właśnie dzięki jej talentowi detektywistycznemu odnaleziony został arcysymbol narodowy legendarny Rejtan pędzla Jana Matejki, który zdobi obecnie galerie Zamku Królewskiego w Warszawie. Po kolejnym mężu przybrała nazwisko Stachowicz. Swoje liczne książki biograficzne podpisywała jako Izabela Czajka Stachowicz. Żyła bardzo skromnie w maluteńkim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Nie mogła szastać pieniędzmi jak to bywało przed wojną, ale jej gaże autorskie pozwalały na wycieczki zagraniczne. Na jednej z nich we Francji spotkała się z Witoldem Gombrowiczem, z którym prowadziła później ożywioną korespondencję. Zmarła w 1969 r. Pochowana została w pobliżu miejsca spoczynku Władysława Broniewskiego. Do dziś dnia meandry jej biografii stanową niewyczerpane źródło anegdot i pikantnych opowieści o życiu erotyczno – towarzyskim elity kulturalnej dwudziestolecia międzywojennego.

Piotr Banasiak


Autor zwraca się z uprzejmą prośba do czytelników, którzy pamiętają wizytę Władysława Broniewskiego w Klimontowie o kontakt
z p. Stanisławem Sas Tarnawskim.

1 S. I. Witkiewicz, Pożegnanie jesieni, Warszawa 1983, s. 208

2 K. Gałczyńska, Kamień z łąki zapomnienia, „Przegląd Tygodniowy” 1995, nr 27

3 Z. Unilowski, Wspólny pokój i inne utwory. Opracował B. Faron, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1976, s. 137

4 W. Broniewski, Pamiętnik 1918 – 1922, Warszawa 1984, s. 289

5 I. Czajka – Stachowicz, Dubo… Dubon… Dubonnet, Kraków 1970, s. 5

6 W. Broniewski, Poemat o Szeli, „Wiadomości Literackie” 1926 nr 48

7 Korespondencja B. Jasieńskiego z W. Broniewskim. [Paryż, 10.02.1929 r.]

8 Korespondencja B. Jasieńskiego z W. Broniewskim. [Tadżykistan, 12.04.1934 r.]

9 Opr. M. Ryzwan, Wspomnienia o Władysławie Broniewskim, Warszawa 2002, s. 208 – 209